aaa4 |
|
|
|
Dołączył: 30 Lis 2017 |
Posty: 4 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Powracając do czasu mego pobytu w seminarium, muszę powiedzieć, że jedynie pierwszy rok był spokojny. Następne lata były naznaczone ciężką ręką księdza Eugeniusza, manicure ursynow został rektorem uczelni Starał się za wszelką cenę podporządkować wszystkich swoim planom i poglądom. Dlatego postanowił wyeliminować z życia seminaryjnego tych spośród księży, którzy nie pasowali do jego linii politycznej. Pamiętam dokładnie dzień, gdy zebraliśmy się w kaplicy na południowych modlitwach przed obiadem. Pozornie spokojnym głosem ksiądz Edward zakomunikował, że z seminarium odchodzą bezpośredni przełożeni kleryków. Muszę tutaj wyjaśnić, iż rola takiego przełożonego seminarzystów w moim zakonie była bardzo duża. Podlegał on bowiem bezpośrednio prowincjałowi, stąd taki człowiek był nie do ugryzienia dla rektora. Jak widać, potrafił on znaleźć właściwe sposoby przekonania ówczesnego prowincjała, aby niewygodnych dla siebie ludzi usunąć. Odchodzący zaś księża byli ludźmi powszechnie lubianymi, mimo drobnych wad, jakie posiadali To za ich kadencji klerycy uzyskali pewne przywileje, które zwykłemu człowiekowi - studiującemu na świeckiej uczelni - wydają się czymś oczywistym. Dzięki ich usilnym prośbom pozwolono po raz pierwszy pod koniec lat siedemdziesiątych wyjechać klerykom na święta Bożego Narodzenia do domu. Oni również przyczynili się do uzyskania przez studentów drugiego wychodnego do miasta w ciągu tygodnia. Postarali się o kupno kolorowego telewizora do salki kleryckiej, gdzie alumni mogli obejrzeć program telewizyjny lub przeczytać gazetę. Organizowali też wspólne wyjazdy na tzw. majówki. Jak na ówczesne czasy, taka postawa była godna pochwały. Rodziło to w konsekwencji klimat zaufania i zrozumienia tak istotnego i ważnego w późniejszych relacjach między księżmi pracującymi w różnych parafiach.
Wszyscy po usłyszeniu wiadomości o zmianie przełożonych dobrze już wiedzieli, że nadchodzą trudne i niełatwe czasy. To przekonanie zostało wzmocnione, gdy dowiedzieliśmy się kim będą nasi nowi opiekunowie. Intuicja nas nie zawiodła. Bardzo szybko się okazało, że nie mają oni wiele do powiedzenia. Stali się po prostu biernymi wykonawcami woli rektora. Nasz nowy pan i władca, często grymasem swojej twarzy i panicznym lękiem w oczach, zdradzał przed nami swoje wewnętrzne odczucia.
Jednym z nielicznych ludzi, manicure ursynow krytycznym wzrokiem na to wszystko spoglądał, był mój spowiednik, a wcześniej ojciec duchowy. Był to człowiek o szerokich horyzontach myślowych. Kleryk mógł znaleźć u niego nie tylko pociechę duchową, lecz także poradę na temat tego jak wbić gwóźdź w ścianę. Miał pod ręką nie tylko dobrą literaturę ascetyczną, ale także zestaw różnych narzędzi, manicure ursynowmi chętnie się dzielił, gdy zaszła taka potrzeba. Po latach dowiedziałem się, że był kapelanem w Powstaniu Warszawskim. Był dla mnie zawsze wzorem prawdziwego księdza, manicure ursynow nie poddaje się losowi. Raz jedynie widziałem go pogrążonego w smutku, gdy pojechałem do niego w odwiedziny na Wybrzeże. Idąc brzegiem morza, pokazał mi swój dom, gdzie sam mieszkał i powiedział dziwne dla mnie wówczas słowa:
- Patrz, jak wygląda zesłanie księdza za nieprawomyślność.
Dopiero po jakimś czasie ktoś mi powiedział, iż został tam przeniesiony za swoje poglądy. Cenię tego człowieka również za to, że problemy kleryka traktował bardzo poważnie. Kiedy zaszła potrzeba, potrafił załatwić mi świetnego psychologa, gdy poważnie zapadłem na zdrowiu z powodu nadmiaru nauki, jaki miałem na trzecim roku studiów. Miał wtedy do Krakowa przyjechać papież. Skrócono maksymalnie sesję. W ciągu paru tygodni musiałem zaliczyć i zdać kilkanaście przedmiotów. Oczywiście przypłaciłem to rozstrojem nerwowym, lecz kogo to wówczas obchodziło z tzw. góry. Kleryk się nie liczył, było ważne natomiast, aby na wizytę papieża sesja była zakończona. Po tym absurdalnym zrywie intelektualnym miałem wszystkiego dość. Być może wówczas machnąłbym ręką na to niedorzeczne środowisko, jakim jest bez wątpienia seminarium, lecz trudno już było się z tego wycofać. Po za tym, po stanie wojennym komunizm pienił się w całej pełni W domu na pomoc specjalnie nie miałem co liczyć i dlatego zostałem, choć wówczas chciałem odejść czując podświadomie, co mnie może spotkać w przyszłości.
Lata po tym wydarzeniu wypełnione były nauką, pracą i modlitwą. |
|